Witam,
Mam akwarium (albo miałem
) 100l. Od ponad miesiąca. Uzyskałem już równowagę i... zepsuł się dozownik i wlał jakieś 200-300ml węgla wpłynie i ileś nawozu mikro.
Rybki (po godzinie) od razu wywinęły się brzuchem. Nie pomyślałem, ale pewnie już lepsze dla nich byłoby pływanie w wiadrze z kranówą - szczęście w nieszczęściu to nie była docelowa obsada.
Od razu zrobiłem podmianę wody 60% (kranówa + uzdatniacz). Niestety w ten sam dzień wcześniej zrobiłem podmianę 50% bo nawożę EI.
W kolejne dwa dni po 20-40% (i zamierzam robić dalej).
Dziś, jak przewidywałem mam już zakwit pierowotnikaków, mgła niczym z horroru Kinga.
Parametry wody nie są tragiczne, mam wrażenie, że testy papierkowe (
JBL) - zawsze pokazują to samo
pH -7 (trochę mniej, aniżeli było)
KH - 6-10d (też prawie to samo co było)
GH - >14d (bez zmian)
Obsada: dużo moczarek, nużańce,
mech jawajski i kulki. Miałem od tego tygodnia już podmieniać
moczarki Jednak zastanawiam się czy jest sens ratowania takiego akwarium, czy czasem nie jest tak, że tylko przedłużam jego agonię. Czy w efekcie nie lepiej by było jakbym wylał teraz całą wodę i założył akwa od nowa?
pozdrawiam