Moim zdaniem powinieneś popracować nad przepływem wody wewnątrz samego reaktora.
Ja tak zmodyfikowałem swój, by woda, kiedy doń wpada, nie była odbijana od kopuły od razu w dół, co sprzyja małym pęcherzykom od razu zassanie przez rurkę wylotową u dna zbiorniczka, tylko zrobiłem specjalny kanał (chyba ze ścinków spienionego PVC dociętych odpowiednio i połączonych klejem na gorąco), by woda, zaraz, gdy wpada do wnętrza, kierowana była w płaszczyźnie poziomej i opływała rurkę dookoła. To powoduje, że pęcherze krążą w narurowym filtrze i tam się rozpuszczają. U mnie także robi się niewielka poduszka, jednak nie na tyle duża, by było to uciążliwe dla ucha. W dodatku, kiedy to troszkę się zapaskudzi glonem, także dodatkowo się wycisza.
U mnie do akwarium pęcherze
CO2 nadal się dostają, ale są one malusieńkie (wielkości rozpuszczonej mgiełki produkowanej przez dyfuzor ze spieku). Przy czym mam szampana w wodzie. Trzeba uważać, by nie poddusić fauny, ponieważ rozpuszczalność jest bliska 100%.
Ponadto, dla wyciszenia układu, postaw go na grubym ręczniku (ewentualnie obwiń też z góry). Drgania nie będą się przenosić na ścianki szafki, a ta nie będzie ich dodatkowo wzmacniać - jako pudło rezonansowe.
Na filmie widać, że nie gazujesz zbyt mocno. Te pęcherze nie lecą jeden za drugim. Ale może masz niewielki zbiornik i więcej nie trzeba. Ja patrzę ze swojego punktu widzenia, gdzie mam szkło o pojemności 300 litrów. Przy takim zbiorniku trochę tego gazu trzeba puścić.
Podsumowując... Zmodyfikuj delikatnie pokrywę filtra narurowego, co powinno poprawić rozpuszczanie gazu (skieruj przepływ wody w poziomie). To spowoduje wydajniejszą dyfuzję, obniży konieczność dużej podaży
CO2, co z kolei przełoży się na wyciszenie układu. Dodatkowo tłumik z ręcznika/styropianu, na którym postawisz reaktor i voila...
Powodzenia!