Napisze tutaj, choć nie jestem przekonany czy to glon. Do rzeczy: Kostka 27L zalana 11 sierpnia. Na drugi dzień woda zmętniała. Pomyślałem normalka - pierwotniaki, przejdzie. Jednak nie przeszło do dzisiaj, a woda niemal natychmiast zrobiła się siwa. Ma niebiesko-fioletowy kolor i nie wiem co jest grane. Przez pierwszy tydzień dodatkowo nie pachniała zachęcająco. Podmieniałem wodę co 2 dni po 5-10L. Po podmianie ciut lepiej, i za chwilę znów siwa zawiesina w wodzie.
Podłoże to Master Soil, skały Dragon Stone i korzeń red moore. Klejone to wszystko "kropelką" i kawałeczkami płatków kosmetycznych.
Woda RO mineralizowana Qualdropem.
Parametry wody sprzed tygodnia: PH 6, KH 2, GH 9, NH3/4 0, NO2 0, NO3 0, PO4 0, K 15, Ca 40, Mg 15, Fe 0.
Filtracja to
Eheim 2211 zasypany ceramiką sery. Światło to
Chihiros LED A301 II 14W 1400lm puszczona na 40% 6h/doba,
Co2 24/h, indykator oliwkowy.
Podejrzany to według mnie korzeń. Pomyślałem że to jakaś dziwna reakcja z mineralizatorem i w ciągu ostatnich 4 dni podmieniłem 20L wody w dwóch turach. Tym razem na 50/50 kran/ro. Bez zmian :/ Po piątkowej podmianie w niedzielę woda była wręcz granatowa. Na korzeniu śladowa ilość śluzowca, ale jest jest pokryty jakąś ciemną, śliską mazią.
Rośliny masakra, Schismatoglottis prietoi po prostu się rozpuściła, mech czarny, reszta też się rozpuszcza. Od tygodnia podaje N-10ppm P-1ppm podzielone na dzienne dawki. Nic to nie daje. Nie wiem czy to rozpuszczanie to przez tą wodę czy brak jedzonka. Boje się lać więcej w tej sytuacji.
Co robić ? Czekać ? Poradźcie coś bo nie mam pojęcia o co kaman .