Po dwutygodniowej nieobecności w domu wracałam pełna obaw jak będą wyglądały moje dwa akwaria. W małym 30l przesypana ilość pokarmu zakończyła się plagą robactwa i przeniesieniem ryb do dużego baniaka. Zaryzykowałam przeniesienie nie mając za wiele do stracenia, bo stan zbiornika był tragiczny (większych wypławek chyba już być nie mogło) Na szczęście w dużym brzanki skutecznie wsunęły nadwyżki pokarmu, a światło było na tyle limitowane, że dopiero w momencie przyjazdu do domu DOC i oświetlenie oraz brak
CO2 spowodowały pojawienie się nitek. Także takim oto przypadkiem wraz z brzankami zamieszkały neon simulans i rasbora espei. Zastanawiałam się co zrobić z glonami . Podmieniłam 50% wody i wyłączyłam światło na dwa dni. Z racji unieruchomienia jednej nogi w gipsie nie bawiłam się w zupełne zaciemnianie zbiornika. Po dwóch dniach wznowiłam oświetlenie.
Rośliny były na tyle osłabione, że obawiałam się dłuższych niedoborów oraz w efekcie zgonu całej roślinności. Zwykle w przypadku glonów bawiłam się w w limitowanie nawozów, preparaty na glony, etc. Tym razem zaryzykowałam. Podałam zalecane nawozy: Profito oraz K, NO3, MG i PO4 w solach, z tym, że podniosłam dawkę NO3 oraz dodatkowo do
CO2 z butli dodałam carbo w płynie. Oświetlenie 5h. W pierwszych dwóch dobach nitki nieco podskoczyły i już byłam bliska wcześniej stosowanych działań ale postanowiłam zaryzykować i przeczekać jeszcze dobę. I oto z dnia na dzień niesamowita poprawa,
rośliny ruszyły a glony zaczęły ustępować. Dodatkowo jedyna molinezja zaczęła te nitki zjadać. Po raptem kolejnych trzech dniach
rośliny gwałtownie śmignęły, zaczęły bąblować, a glony dalej ustępowały.I tym sposobem potwierdziły się rady, że podstawą jest równowaga umożliwiająca roślinom optymalne warunki. Obyło się bez drastycznych działań, a
rośliny tylko zyskały. Również z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że moje brzanki współżyją bez żadnych problemów z molinezją, neonami i rasborami. A 30l jest teraz domkiem dla ocalałych krewetek