witam,
wygrałem walkę z milusińskim glonem compsopogon.
ok. 1.5 miesiąca temu wykarczowałem blyxę, która zarosła cały pierwszy plan. ponieważ podłoże jest już "leciwe" i mocno zanieczyszczone, przycinanie i usuwanie korzonków blyxy i niedobitek
staurogyne wiązało się z naruszeniem podłoża. tak, wiem, doprosiłem się glonów. w miejsce blyxy posadziłem nieco glośki, która z miejsca zaczęła nieźle przyrastać. niestety po tygodniu nastąpił wysyp compospogona. szybko opanowana glośka,
blyxa i także w wyższych partiach
rotale (po przycince) w kilka dni zrobiło się czarno i czarno to widziałem
moje działania:
1) zmniejszona dawka PO4 do 2ppm tygodniowo
2) zmniejszony czas świecenia do 7h
3) przycięte
rośliny tylnego planu aby nie zaburzały strumienia z deszczownicy
4) wyczyszczone filtry i deszczownica skierowana pod kątem ca. 45 deg, bezpośrednio na trawnik, czyli największe skupisko glona
5)
CO2 na ostro, 24h, zamocowałem indykator przy samym podłożu aby sprawdzać nasycenie w najniższych partiach
6) codzienna przycinka zarażonych liści i kłączy, usuwanie ręczne nawet kamyków bazaltu których się uczepiła
7) odmulanie dna przy każdej podmianie
8 ) cotygodniowe podmiany 50% RO ca. KH= 3
efekt, compsopogon w odwrocie. kiedy przyrastał krewetki nawet nie chciały na niego patrzyć. teraz kiedy zostały resztki, amanki i redki mają używanie.
lubię takie sukcesy
(bez chemii, restartów, itp.)