Potrzebny, potrzebny...szczególnie na początku zabawy z
CO2 z butli.
Jeśli nas na niego nie stać, można zrobić go sobie z zestawu kroplówkowego (do dostania w aptece za kilka złotych) + przejściówki na wężyk poliuretanowy aby zachować szczelność i wytrzymałość układu.
Bąbelki warto liczyć aby mieć kontrolę nad tym, czy
zestaw CO2 się nie rozregulowuje lub dobrze go ustawiamy. Byłby zbędny przy drogich reduktorach akwarystycznych z dobrej jakości iglicą, ale przy spawalniczych z zaworkiem nie rezygnowałbym z kontrolowania liczby bąbelków.
Wiele osób szacuje ilość wydostającego się gazu z butli po pracy dyfuzora, ale są różne dyfuzory z różnymi spiekami - w tych lepszych ulatniające się bąbelki to tylko pozostałość z tych, które dyfundowały do wody przez pory drobnego spieku, w innych bąbelki stanowią 100% dawkowane gazu i wędrują do słupa wody oraz "idą w eter". Nie jest to zbyt dobry sposób. Pozbawieni jesteśmy kontroli również wtedy gdy stosujemy przepływowe reaktory
CO2 - bardzo często mam kontakt z akwarystami, którzy rozpoczęli przygodę z dawkowaniem
CO2 od uśpienia ryb :-/
Test
CO2 jak najbardziej - ale musimy pamiętać iż np. indykator ma pewien okres bezwładności pomiaru i w przypadku małych i średnich akwariów możemy po prostu nie zareagować odpowiednio szybko.
Zatem, do apteki i lepiej mierzcie
Jak już ktoś opanuje meandry regulacji sprzętu do
CO2, będzie mógł sobie odpuścić i polegać na wyczuciu.