lukaszk napisał(a):A ja niestety miałem przykrą przygodę z tym reduktorem.
Witam.
Raczej nic dziwnego, że z tym reduktorem zdarzają się niespodzianki.
Nie wierze w to, że coś jest tanie i dobre. Mamy dokładnie to za co
płacimy. W miarę porządny reduktor to wydatek około 200 zł, a zawór
igiełkowy to kolejna spora kwota.
Moim zdaniem przy zasilaniu w
CO2 popełnia się często błędy, które
potem mszczą się okrutnie.
Po paru przeróbkach doszedłem do bezproblemowego i dość bezpiecznego zasilania w
CO2.
Z 1,5l butli gaz podaję na zwykły spawalniczy reduktor (nienajtańszy-250zł) by po ustaleniu
ciśnienia na poziomie 1-1,5 bara gaz trafia na
zawór igiełkowy. Dalej jest zawór zwrotny. Wypływ gazu odbywa się
wężykiem wprost do kieszeni gazowej. Kieszeń tą tworzy doklejony
pasek szkła do wzmocnienia zbiornika. Stworzona przestrzeń na gaz ma
więc wymiary: 5cm na 5cm i przez całą długość zbiornika (do tego paska szkła mocuję deszczownie).
Zawartość
CO2 reguluję reduktorem (1-1,5 bara), a ustawienie zaworka
iglicowego i topologia deszczowni są stałe.
Początkowo otwory deszczowni skierowane były stycznie do powierzchni
wody (deszczownia o długości zbiornika). Ale wtedy miałem duży wydatek gazu. Zmieniłem to na układ:
1/3 długości sika stycznie do powierzchni (1cm pod powierzchnią wody), a 2/3 pionowo w dół.
Zaletą tego układu jest to, że kieszeń jest wstanie pomieści ograniczoną ilość gazu - reszta po prostu
wydostanie się i nie rozpuści się (w razie awarii).
Jedyne zagrożenie jest wtedy gdy stanie pompa obiegowa lub
zakłócony zostanie, styczny do powierzchni, wypływ wody z deszczowni.
Układ można a nawet trzeba zaopatrzyć w UPS (pompa obiegowa zasilająca deszczownie),
lub nawet w elektrozawór odcinający gaz przy
zaniku napięcia. Choć moim zdaniem elektrozawór mimo, że daje
pewność odcięcia gazu przy zaniku, ale generuje trochę niedogodności.
Nie stosuję go.
Do wad zainstalowanej kieszeni można zaliczyć: względy estetyczne i
potrzeba okresowego opróżnienia jej z nie rozpuszczonego gazu.
Za to łatwo montuję się deszczownie, a co najważniejsze stabilnie.
Z moich wpadek przy dozowaniu
CO2 mogę przytoczyć jedyny przypadek
jaki mi się zdarzył. Podczas szybkich podmian, gdy nie podnoszę pokrywy
z oświetleniem, przykrywam folią tą cześć deszczowni, która sika stycznie
do powierzchni, by nie chlapały się wodą świetlówki.
No i raz zapomniałem zdjąć po podmianie tej folii. Przez to zakłóciłem
wymianę gazową i Ph spadło poniżej 6. Stan taki narastał przez trzy
dni. Pierwsze zaczęły się zachowywać dziwnie Bocje potem Otoski,
(Skalarom było to chyba obojętne bo składały ikrę). Prawdopodobnie
spadek Ph odbywał się powoli i to uratowało ryby.