Witam
Jakiś rok temu miałem podobnie zielono, jak autor tematu. Chyba z cztery miesiące z tym walczyłem. Częste podmiany wody, codziennie usuwałem nitki ręcznie,i po czyszczeniu było nawet w miarę, ale co z tego jak przyszedłem następnego dnia z pracy a tu to samo co wczoraj busz z nitek
i znowu łapy do baniaka. Syzyfowa praca. Już miałem tego dość, już myślałem że go wypier.... przez okno, ale dałem mu ostatnią szanse, a właściwie dwie, bo dokonałem później tylko dwóch zmian w tym samym czasie.
Jedna zmiana to zakup krewetek Amano ok. 10szt. ale przy tej ilości nitek co miałem nie wierzę żeby dały radę tyle tego zjeść.
Druga wg. mnie najważniejsza "zmiana" to zakup testów, bo o wodzie nie wiedziałem nic. A nawozy tam jakieś lałem na pałe.
Test NO3 około 50
Test PO4 około 0,5 (bo już też nie pamiętam, ale chyba nawet poniżej)
Za łep się chwyciłem skąd taki wysoki azot, ( bo nie wspomniałem był to typowy roślinniak bez rybek, dopiero co wpuszczone Amano) a tu taki azot
Wszystko jasne ja tu podmianki częste a w kranówie NO3 40
Jeszcze lałem PG Clasic a tam jeszcze azot
Czyli za mało fosforu, a bałem się go jak ognia bo wszędzie tylko czytałem "za dużo fosforu to nitki pewne" ale jakoś tak nieśmiało zaczynałem go podawać tzn. PG odstawiłem i lałem sam fosfor aby stosunek do azotu był odpowiedni. No a tu nitki zaczynają odpuszczać
Teraz fosfor utrzymuje na poziomie 3 ml. do azotu 40 ml. i jest OK.
Trochę pogmatwane ale tak jakoś to było